Paryski drobiazg
Niestety nie jest to żadna elegancka i drogaśna dekoracja do mieszkania. Nawet nie butelka francuskich perfum, ani ciuch od projektanta. To naprawdę taki drobiazg, którego zadaniem jest poprawa humoru. Ponieważ, jak mawiał filmowy Forrest Gump "Życie jest jak pudełko czekoladek - Nigdy nie wiadomo co Ci się trafi." No właśnie! Czasami trafia się "czekoladka" o lekko gorzkim smaku, albo taka nadziewana stresogennym musem. Mnie na koniec tygodnia trafiły się obie.
Pierwsza dotyczy wyników rezonansu magnetycznego kręgosłupa. Nie jest specjalnie optymistyczna, chociaż wykluczyła zdecydowanie jakiekolwiek nowotworowe zmiany. A to ogromny powód do radości. W takich okolicznościach zmiany degeneracyjne i spora przepuklina kręgowa to naprawdę niewielki problem. No ale boli, odbiera ochotę do czegokolwiek i będzie wymagała dalszych działań. Zobaczymy jakich ostatecznie.
Drugą załatwiłam sobie sama. Mianowicie dokonałam zakupu dwóch nowych mebelków. Wydawać by się mogło, że to nie powód do stresu, a jednak. Jestem tak dziwnie skonstruowana, że jak wydam pieniądze na coś, co nie jest mi specjalnie potrzebne to mam wyrzuty sumienia i pretensje do samej siebie. Nawet jeśli nie kosztowały wiele. A poza tym zaczynam się martwić, że przesadzam z tymi gratami.
Doszłam w nocy do wniosku, że jeśli będzie ciasno to odnowię i najwyżej odsprzedam. Przyjemność z przeróbki będzie, a decyzję podejmę po wstawieniu do pokoju. Zawsze się zastanawiam, czy to ze mną jest coś nie tak, czy to raczej typowy objaw. Może to ciągle syndrom "matki Polki", która musi uzasadniać zakupy dla własnej przyjemności. No i właśnie z racji tego dziś coś dla poprawy humoru. Pastelowo-różowe kwiaty i słodki drobiazg z Paryża. Gerbery mają tak cukierkowy kolor, że nie mogłam się im
oprzeć. Kupiłam ich kilkanaście i wstawiłam do dyżurnego wazonu. Potem
przypomniałam sobie, że kiedyś spakowałam do wyrzucenia te dwie butelki.
Pognałam na strych i przytargałam je na powrót do mieszkania. I już nie
wyrzucę bo pojedyncze kwiatki ładnie się w nich prezentują. Czasami
nie warto się spieszyć na śmietnik.
A czekoladki to prezencik od mojego mężczyzny. Był na targach w Paryżu, nie miał specjalnie czasu na wymagające zakupy, ale zadbał chociaż o drobiazg. Gdyby nie ten bolący kręgosłup pobyłabym sobie i ja znowu w tym najchętniej odwiedzanym mieście. Podobno paryżanie nie czerpią nigdy ze swego miasta tyle przyjemności, ile daje ono prowincjuszom. Nie jest to moje ulubione miejsce na ziemi, ale ma niezaprzeczalny urok i szkoda, że mam dla osłody tylko różowe czekoladki.
A na koniec zdjęcie wykonane w Paryżu przez mojego
RR. Efekt przedziwny. Zawsze najciekawszy wychodzi od niechcenia.
Samotne paryskie nogi... I nie był to Halloween.
Czytam że boli Cię kręgosłup, nie zazdroszczę bo z jego bóle i mi ciężko wytrzymać...czekoladki śliczne i pyszne zapewne, aż szkoda je zjeśc;)) gerbery faktycznie przepiekne!!! podobała mi się stwierdzenie "syndrom matki polki":)))też tak mam;)) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSyndromu Matki Polki pozbywam się od jakiegoś czasu z mizernym skutkiem:(( kręgosłupa współczuję, wiem, jak potrafi obrzydzić życie; a Paryż kocham miłością pierwszą:)) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńKochana gerbery postoją dłużej jeśli będą stały w minimalnej ilości wody. Co kilka dni podcinanie łodygi, bo gniją i roślina nie ma czym pić wody. Po takich zabiegach mnie ostatnio gerbery stały 2 tygodnie :)
OdpowiedzUsuńŚlicznie u Ciebie!! :) Świetne to ostatnie magiczne zdjęcie ;-)
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia i dużo zdrówka !:)
Grunt, że czekoladki wprowadzają ciut optymistycznego akcentu w ten Twój zły humor. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńTo ostatnie zdjęcie genialnie wyszło ;)
OdpowiedzUsuńPiekne te czekoladki.. wogóle Twoje zdjęcia są bardzo piękne.. A co do bólu kręgosłupa to bardzo dobrze go znam - widać takie czasy. Ja ię z tym uporałam jakbyć chciała wiedzieć jak to napisz do mnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŻycie to nie je bajka to je bitwa....))) Paryż to piękne miejsce....czekoladki super. Różowa aranżacja bardzo ładna. Nie bierz do głowy zakupów, ja mam to samo - decyzję podejmiesz później.Ciesz się chwilą bo to jest najważniejsze.....gorące buziaki , dużo zdrówka , głowa do góry pa...pa...
OdpowiedzUsuńKurczę z tym kręgosłupem to nie przelewki,musisz być ostrożna.A co do zakupu,mam tak samo jak Ty,chociaż mały drobiażdżek przytargam to i tak z wyrzutami,po co mi to ,na co?i takie tam...ale w duchu i tak się uśmiecham,do sprawia jednak radość:)
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcia-bezcenne:)
Pozdrawiam słodko:)
to romansowego faceta masz :) przepiekne i przepysznie wygladajace te czekoladki :)
OdpowiedzUsuńWiem coś o kręgosłupie, ale napewno nie tyle co Ty. Mnie pomaga trochę lekkiej gimnastyki. Pamiętasz callanetics?
OdpowiedzUsuńMatka Polka- "zawsze może się przydać" - walczę co pół roku przy zmianie sezonów. Pozdrawiam:)
Paryskie drobiazgi zawsze są pożądane bez względu na to co to jest. Współczuje kręgosłupa tez się diagnozuję, bo się okazuje ze mam wrodzoną wadę. Coś takiego człowiek tyle lat chodzi po tym świecie i przez cysty przypadek takich rzeczy się dowiaduje! Zdrówka życzę.
OdpowiedzUsuńWspółczuje problemów z kręgosłupem. Ja od jakiegoś czasu też co rano budzę się nieco obolałymi plecami. Po cichu liczę,że to przejściowe.Gerberki cudowne, a facet z romantycznym gestem-bezcenny. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń