Badylkowe LOVE
Badylkowe love czyli wprowadzanie wiosny do domu. Nie mam niestety ogrodu. Ba! Nie mam nawet balkonu więc wszystkim posiadającym jedno lub drugie bardzo zazdroszczę. Szczególnie wiosną, kiedy to wszystko tak pięknie kwitnie i cieszy oko.
Wiem doskonale ile pracy kosztuje utrzymanie ogrodu w dobrej formie. Tym bardziej podziwiam! Balkon i taras też sam o siebie nie zadba. Ale zawsze to bliżej natury, nawet na małej powierzchni. Mnie pozostaje delektowanie się przyrodą podczas spacerów z psem.
Na szczęście w pobliżu są spore pola i tereny, które kiedyś były ogródkami działkowymi. Rośnie na nich sporo drzew owocowych. Oczywiście w tej chwili zdziczałych więc ich owoce nie bardzo nadają się do jedzenia ale kwitną pięknie o tej porze roku.
Pozwalam więc sobie na obcięcie kilku gałązek i przyniesienie do domu. Nawet jeden kwitnący badylek wygląda pięknie. Za to między innymi uwielbiam wiosnę i lato, że nie trzeba po kwiaty biegać do kwiaciarni. Wystarczy pójść w pola i przynieść to, co daje natura.
Co prawda nie wszystkie ładnie w warunkach domowych się trzymają. Jedne dłużej i bardziej efektownie. Inne zaledwie dwa dni i skromniej. Ale to mnie nie zraża. I o dziwo co jakiś czas dostrzegam rośliny, których wcześniej nie zauważyłam mimo, że mój pies ma ponad 14 lat i kilka razy dziennie pokonujemy tę samą drogę.
To chyba oznacza, że ze spostrzegawczością u mnie raczej kiepsko :). Gdyby chodziło o kwiatki to rozumiem. Ale większe formy!? No bo przecież drzewko nagle się tam nie pojawiło. Musiało być w tym samym miejscu rok temu. Ważne, że są, że kwitną i prezentują się pięknie w tej bieli i różu.
Właśnie za te wszystkie kwiaty i pąki na drzewach kocham wiosnę :) Też sobie dziś przyniosłam z sadu obok bloku :)
OdpowiedzUsuńPiękna wiosenna sesja!
OdpowiedzUsuń