Zdobycze z targu staroci - część 1
Mam pod nosem podobno jeden z większych targów staroci w kraju i nie mogę się na niego wybrać. I to nawet nie z braku czasu. Po pierwsze jest w okolicy, w której trudno o miejsce do parkowania, a ja nie jestem najlepsza w upychaniu samochodu w ciasne dziury. Ale zawsze mogę zaparkować kawałek dalej i dojść pieszo. Ważniejszy problem stanowi moja obawa, że nakupię szpargałów, wydam kupę pieniędzy a potem będę tego żałowała. Zakupy w normalnych sklepach opanowałam do perfekcji. Kupuję tylko to, co potrzebne. Jeśli trafię na coś, co mi się podoba ale nie jestem pewna czy mi się przyda, idę się z tym "przespać". Jeśli wracam i jest, to kupuję bo czekało na mnie. Jeśli nie ma, to widocznie nie było dla mnie. I tyle! Z targami staroci jest jednak inaczej. Uczę się więc na mniejszych. Taki mam w swoim mieście w trzecią sobotę miesiąca. Ostatnio było około dwudziestu wystawiających. Niewielu, wybór bardzo ograniczony ale tego mi potrzeba na początek. Spodobały mi się dwie rzeczy. Pierwszą był stary i brudny jak nieszczęście koń na biegunach.
W zasadzie nie powinnam go kupować bo nie bardzo pasuje mi do całej reszty, ale tak mi się spodobał, że wytargowałam go sobie.
Wypucowałam ile się dało, wymaga jeszcze doczyszczenia w trudno dostępnych miejscach. Co prawda troszkę farba się wytarła ale to dodaje mu uroku. Ma bardzo cyrkowy wygląd, prawda?
I w taki oto sposób moja stajnia powiększyła się do dwóch egzemplarzy. Mam nadzieję, że jak dojdę do trzech to na tym poprzestanę. O drugiej zdobyczy napiszę w kolejnym poście.
_______________________________________________________________________
"[...] w naszym dorosłym życiu, bardzo rzadko jesteśmy "po prostu" szczerzy. Na co dzień mówienie prawdy jest albo zbędne, albo szkodliwe."
(Jonathan Carroll "Dziecko na niebie")
ale, że niby czemu nie pasuje??
OdpowiedzUsuńjest super
ja niestety też mam tak samo z graciarniami i z ... lumpeksami - dla poszukiwań fajnych materiałów, spędzam tam za dużo czasu i za dużo pięniędzy zostawiam ;)
czekam na następną zdobycz
buziaki
O tak, moglabym chodzic i chodzic :D Zakup swietny mi przypomina koniki z karuzeli, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńkoń jest przepiękny! a z zakupami to też tak mam- muszę się z decyzją 'przespać', a jak mam fundusze i jeszcze danej rzeczy nie wykupili to ja ją biorę. I tak cały czas czeka na mnie przepiękny zegar i lustro :)
OdpowiedzUsuńO matusiu wreszcie moge wpisać jakiś komentarz-bo normalnie gryzę od kilku dni kompa i ni pomaga. Niech żyję. A co ja chciałam-aaaa
OdpowiedzUsuńKoń pikny i pasuje a ze sklepami to robię to samo, Czekam i jak to tez na mnie czeka to jest moje.
Mnie się tam podoba. A z zakupami nie mam blisko pchlego targu ale może to i dobrze :) bo gdybym miała przepuściłabym na nim całą wolna gotówkę z tą przeznaczoną na bilet miesięczny włącznie.
OdpowiedzUsuńJa tez chyba musze sie nauczyc kupowania na targach, bo moje zakupy wygladaja zawsze tak samo wracam z niepotrzebnymi rzeczami, ktore zalegaja w piwnicy.
OdpowiedzUsuńKonik bardzo urolkiwy.
Pozdrawiam
oj rozumiem Cię ja np nie wchodzę do ogrodnika koło mojego domu bo zawsze chociaż z jednym badylkiem muszę wyjść a graty to już masakra, muszę sobie zadawać pytanie czy napeweno to chcę?
OdpowiedzUsuńPS Konik naprawdę jak z cyrku jak zabawka z dawnych lat
OdpowiedzUsuńWygląda jak żywcem wyjęty z XIX wiecznej karuzeli. Wyjątkowo piekny :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny! Zazdroszczę takich targów staroci.. :))
OdpowiedzUsuńCudny konik pasuje jak ulał,on wszędzie się "obroni"pozdrawiam,pa i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńKonik po prostu śliczny....nie mogę przestać na niego patrzeć....uwielbiam takie starocie...niezwykle klimatyczne :) pozdrawiam Cię - wspaniały blog :)
OdpowiedzUsuń