Projekt nr 1 - odwrócony kalendarz adwentowy
Nie będzie to co prawda dwanaście prac godnych Herkulesa , ale takie sobie stawiam wyzwanie. Może zapytacie dlaczego? Powód jest prosty. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z blogiem miałam tyle zapału i pomysłów, że sił na ich realizację czasami brakowało. A potem... No cóż, jak to zwykle bywa zapał stopniowo się ulatniał. Pomysły co prawda były ale ochoty do ich sfinalizowania brakowało. Blog mi podupadł, a mnie dopadło na długi czas zniechęcenie.
Postanowiłam więc zmobilizować samą siebie do działania. Ma to być dwanaście projektów, po jednym w każdym miesiącu. Nie zaplanowałam ich z wyprzedzeniem, bo jeśli zabraknie mi czasu albo sił to będę miała do siebie pretensje, że nic z tego nie wyszło. Niech się pojawiają spontanicznie. Być może będą trudniejsze i wymagające, a być może takie do wykonania z "palcem w nosie". Zobaczymy!
Postanowiłam zacząć w grudniu żeby móc na koniec przyszłego roku podsumować swój plan. A jak grudzień to pierwszy projekt ma charakter świąteczny. Startuję więc od czegoś bardzo prostego. Jak zapewne wiecie moje wnuki mieszkają daleko bo aż w Irlandii więc nie mam możliwości przygotowania dla nich kalendarza adwentowego. Ale i tak postanowiłam zrobić coś w tym stylu tylko z odwróconą zasadą, dlatego nazwałam go odwróconym kalendarzem adwentowym. Zamiast zdejmować paczuszki z niespodzianką, będę każdego dnia wieszać jedną świąteczną dekorację.
Dlaczego nie kupiłam czegoś gotowego? Po pierwsze żeby wykonać coś własnoręcznie. Po drugie miałam z góry upatrzone miejsce do jego powieszenia i musiał być wykonany na miarę. Żaden tam wielki wysiłek i trudny projekt, ale za to mój i pasujący do mojego wnętrza. W markecie budowlanym zakupiłam listewki, klej do drewna i farbę. Zdecydowałam, że będzie miał kształt choinki składającej się z listewek o dwóch różnych szerokościach. Miał pasować kolorystycznie do wnętrza więc konsekwentnie postawiłam na biel i czerń.
Poza tym powinien być jedynie tłem dla kolorowych dekoracji. Żeby czerń nie dominowała i nie zawiało grozą tylko te cieniutkie listewki są w tym kolorze. Najbardziej czasochłonne było wymierzenie wszystkich elementów składowych i ich równe poprzycinanie. A najtrudniejsze, dla mnie oczywiście, okazało się sensowne rozmieszczenie tych dwudziestu czterech haczyków na zawieszki. Żeby było w miarę równo, w miarę symetrycznie i jednocześnie żeby jedna zawieszka nie zasłaniała specjalnie drugiej.
Potem to już poszło błyskawicznie. Chciałam również żeby przed zawieszeniem ozdób taka pusta choinka też wyglądała w miarę atrakcyjnie. Dlatego pojawiły się na niej dodatkowo małe płatki śniegowe. Wystarczą światełka na druciku i już jest odświętnie. Jak będzie okazja to zawisną na niej adwentowe paczuszki niespodzianki dla dzieci. W tym roku kolejno każdego dnia wieszałam małe zawieszki i dekoracje. Zebrane wszystkie w jednej misce same w sobie już były dekoracyjnym elementem.
No i tak właśnie prezentuje się mój odwrócony kalendarz adwentowy w pełnej krasie. Co prawda to nie jest jego docelowe miejsce, ale tylko tutaj udało mi się robić zdjęcie, na którym widać wszystko jak trzeba. Zawisł na wąskiej ścianie w przejściu z kuchni do pokoju i tam pod kątem trudno było mi go sfotografować. Poniżej możecie zobaczyć jak to wygląda naprawdę.
Musiał pasować do tej ściany i na wysokość, i na szerokość. Dlatego postanowiłam, że to będzie zadanie na start. Pierwszy projekt z listy dwunastu zaliczony. Prosty i łatwy ale dumna jestem z siebie, że się zmobilizowałam do działania. Głównie o to w tym postanowieniu chodzi. Nie o efekt a o ogarnięcie sił, głowy i samopoczucia. Taka domowa psychoterapia.
Postanowiłam więc zmobilizować samą siebie do działania. Ma to być dwanaście projektów, po jednym w każdym miesiącu. Nie zaplanowałam ich z wyprzedzeniem, bo jeśli zabraknie mi czasu albo sił to będę miała do siebie pretensje, że nic z tego nie wyszło. Niech się pojawiają spontanicznie. Być może będą trudniejsze i wymagające, a być może takie do wykonania z "palcem w nosie". Zobaczymy!
Postanowiłam zacząć w grudniu żeby móc na koniec przyszłego roku podsumować swój plan. A jak grudzień to pierwszy projekt ma charakter świąteczny. Startuję więc od czegoś bardzo prostego. Jak zapewne wiecie moje wnuki mieszkają daleko bo aż w Irlandii więc nie mam możliwości przygotowania dla nich kalendarza adwentowego. Ale i tak postanowiłam zrobić coś w tym stylu tylko z odwróconą zasadą, dlatego nazwałam go odwróconym kalendarzem adwentowym. Zamiast zdejmować paczuszki z niespodzianką, będę każdego dnia wieszać jedną świąteczną dekorację.
Dlaczego nie kupiłam czegoś gotowego? Po pierwsze żeby wykonać coś własnoręcznie. Po drugie miałam z góry upatrzone miejsce do jego powieszenia i musiał być wykonany na miarę. Żaden tam wielki wysiłek i trudny projekt, ale za to mój i pasujący do mojego wnętrza. W markecie budowlanym zakupiłam listewki, klej do drewna i farbę. Zdecydowałam, że będzie miał kształt choinki składającej się z listewek o dwóch różnych szerokościach. Miał pasować kolorystycznie do wnętrza więc konsekwentnie postawiłam na biel i czerń.
Poza tym powinien być jedynie tłem dla kolorowych dekoracji. Żeby czerń nie dominowała i nie zawiało grozą tylko te cieniutkie listewki są w tym kolorze. Najbardziej czasochłonne było wymierzenie wszystkich elementów składowych i ich równe poprzycinanie. A najtrudniejsze, dla mnie oczywiście, okazało się sensowne rozmieszczenie tych dwudziestu czterech haczyków na zawieszki. Żeby było w miarę równo, w miarę symetrycznie i jednocześnie żeby jedna zawieszka nie zasłaniała specjalnie drugiej.
Potem to już poszło błyskawicznie. Chciałam również żeby przed zawieszeniem ozdób taka pusta choinka też wyglądała w miarę atrakcyjnie. Dlatego pojawiły się na niej dodatkowo małe płatki śniegowe. Wystarczą światełka na druciku i już jest odświętnie. Jak będzie okazja to zawisną na niej adwentowe paczuszki niespodzianki dla dzieci. W tym roku kolejno każdego dnia wieszałam małe zawieszki i dekoracje. Zebrane wszystkie w jednej misce same w sobie już były dekoracyjnym elementem.
No i tak właśnie prezentuje się mój odwrócony kalendarz adwentowy w pełnej krasie. Co prawda to nie jest jego docelowe miejsce, ale tylko tutaj udało mi się robić zdjęcie, na którym widać wszystko jak trzeba. Zawisł na wąskiej ścianie w przejściu z kuchni do pokoju i tam pod kątem trudno było mi go sfotografować. Poniżej możecie zobaczyć jak to wygląda naprawdę.
Musiał pasować do tej ściany i na wysokość, i na szerokość. Dlatego postanowiłam, że to będzie zadanie na start. Pierwszy projekt z listy dwunastu zaliczony. Prosty i łatwy ale dumna jestem z siebie, że się zmobilizowałam do działania. Głównie o to w tym postanowieniu chodzi. Nie o efekt a o ogarnięcie sił, głowy i samopoczucia. Taka domowa psychoterapia.
Super wyszła Ci ta choineczka, bardzo fajny pomysł na kalendarz.Oby udał się Tobie plan.Podobnie jak Tobie , jakoś trudno było mi sie ostatnio zmobilizować do aktywności na blogu.Tym bardziej trzymam kciuki za Ciebie.
OdpowiedzUsuńZ czasem chyba każdego dopada taki stan. Dziekuję kochana
UsuńŚwietny pomysł, będę ci kibicować.
OdpowiedzUsuńPokazałam choinkę Ślubnemu. O coś podobnego proszę go od ...
Dziękuję.Jak widać najprościej zrobić samej bez proszenia :)
UsuńPiękna choineczka . Pozdrawiam i życzę wytrwałości w blogowaniu 🌲🌲🌲
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na nietypowy kalendarz adwentowy! Taki pomysł zdecydowanie na plus :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
Usuńsuper
OdpowiedzUsuńDzięki
UsuńRewelacyjny pomysł :) Szkoda, że dopiero teraz na to trafiłam. Może przyda się w tym roku ;)
OdpowiedzUsuńA jak nie to kiedyś tam...Dziękuję
Usuńfantastyczny pomysł na choinkę :D
OdpowiedzUsuńRozpoczyna się odliczanie do świąt, a ja właśnie trafiłam na Twój pomysł. Przyznam Ci szczerze, że jest genialny w swojej prostocie. Kocham kupować kalendarze adwentowe różnej maści, ale takiego, gdzie to ja dokładam elementy jeszcze nie miałam :) Bardzo ciekawa koncepcja. Podoba mi się gustowne zastosowanie bieli i czerni na stelażu - choince. Czyli nie „oklepana zieleń”, a nutka elegancji. Efekt końcowy jest przeuroczy! Zapisuję do ulubionych :)
OdpowiedzUsuń