Za oknem szaro, buro, deszczowo. Jedno z pierwszych skojarzeń, jakie przychodzi nam do głowy, gdy
słyszymy Wielka Brytania to oczywiście deszcz i sławna angielska pogoda,
która nie rozpieszcza. Angielska aura robi podobno dobrze na cerę ale z samopoczuciem już gorzej. A ja muszę się przyznać, że mnie Wielka Brytania kojarzy się raczej z upalnym latem, bo takiego tam zaznałam. Widziałam
również w listopadzie dziewczyny w szpilkach bez rajstop i pończoch.
Ale najbardziej mnie zastanawia jak one tam sobie radzą z fryzurami. Człowiek wstaje wcześniej. Spędza trochę czasu przed lustrem żeby doprowadzić owłosienie głowy do przyzwoitego stanu. Potem wychodzi na zewnątrz i po pięciu minutach ma grzywkę w oczach. Po domowych zabiegach fryzjerskich ani śladu. W tym względzie zazdroszczę mojemu mężowi, który bez względu na warunki pogodowe fryzurę ma zawsze w nienagannym stanie, bo ma włosy 3 milimetrowej długości.
Ale fryzura na rekruta raczej mnie nie interesuje. Jest jeszcze drugie wyjście. Zapuścić, związać w koński ogon i spokój. Niestety ta opcja będzie ewentualnie możliwa za dwa lata :) W tych okolicznościach póki co pozostaje mi jedynie look a la zmokła kura i uśmiech mimo wszystko. Poranek w mojej biało-czarnej kuchni zawsze trochę poprawia mi nastrój. Czasami wystarczy łyk czegoś pysznego z ulubionego kubka żeby uśmiech wrócił.
Pogody ducha życzę Wam wszystkim skoro za oknem jest paskudna. Zapraszam również do przejrzenia świątecznej oferty w Kokon Home. Mimo, że pogoda na to nie wskazuje to święta już za chwilkę.
Angielki juz przyzwyczajone do takiej pogody :)) Nam rzeczywiście idzie o wiele trudniej.....
OdpowiedzUsuńMiłego dnia, niech ciepły kubeczek rozpędzie wszelkie smutki :)
kubas fajniasty
OdpowiedzUsuńa co do włosów mam tak samo jak taka pogoda to na nic zda sie stanie przed lustrem i ukłdanie zaraz po wyjść znika wszystko ;p
co do Londynu byłam w październiku i tez widziałm panienki gołe pllecy gołe nogi sandałki i mini ,a ja w tym czasie gruby swetr , kurtka i kozaki ;)
Połączenie bieli i czerni - idealne :)
OdpowiedzUsuńA no nie rozpieszcza nas ten listopad... Ja już nawet w pokoju świeczki sobie zapalam, żeby jakoś moim oczom zrekompensować ten paskudny widok zza okna ;) Polecam w tym pięknym kubeczku zaparzyć sobie herbatę z hiszpańską mandarynką z herbaciarni "five o'clock", jeśli już mowa o Anglii :) Pozdrawiam, Sylwia.
OdpowiedzUsuńTak jak poprzedniczki jestem zachwycona kubkiem :)
OdpowiedzUsuń