Z zupełnie innej beczki
Nie wiem czy z przekory, czy tak się po prostu składa. U mnie jeszcze świąt nie ma. Na niemal wszystkich blogach już w pełni świątecznie. Prezentujecie adwentowe świeczniki, kalendarze i dekoracje. A ja pokazuję dziś czarki przywiezione z podróży. Z odbytej jakiś czas temu wyprawy do Armenii. A właściwie do stolicy tego państwa, czyli Erywania. Jego początki datowane są na 782 rok p.n.e.

Z drugiej strony targowiska, na których zasady higieny ( a właściwie zupełny ich brak) czasami wywoływały gęsią skórkę.
Kultura stołu podobna do gruzińskiej więc znowu najadłam się na zapas. Było pysznie i ekologicznie. Dane mi było nawet z okien hotelu spojrzeć na biblijną górę Ararat. Przypadkowo trafiłam na ogromny pchli targ. Można tam było kupić dosłownie wszystko. Niestety nie wszystko wolno wtaszczyć do samolotu.
Ostatecznie wybór padł na bajecznie kolorowe i wzorzyste czarki. Wykonane są z metalu więc miały szansę w całości dolecieć do domu
Zachwyciły mnie ogromnym bogactwem kolorów i orientalnych wzorów. No i o dziwo trafiły się dwie takie same.
Większość towarów wystawiano na matach leżących na chodniku więc na początek zwróciłam uwagę na wnętrze miseczek. A widać gołym okiem, że od góry mają zdecydowanie spokojniejszą kolorystykę.
Dopiero po dokładnym obejrzeniu okazało się, że są różowe! Najpierw pomyślałam - Nie!. Ale po zastanowieniu doszłam do wniosku, że ten zestaw kolorów mi się podoba .
I takim sposobem mam dwa oryginalne naczynia. W tej chwili służą jako podstawki dla suszonych głów hortensji.
Na święta wypełnię je orzechami i pachnącymi owocami. A potem zobaczymy. Zastosowań jest wiele a przecież nawet puste cieszą oczy.
Myślę, że nie będziecie miały mi za złe tej kolorowej odskoczni od świątecznych czerwieni i bieli. I ilości zdjęć! Jestem wzrokowcem i lubię oglądać Wasze fotki więc i na swoim blogu umieszczam ich sporo. Czy to wada, czy zaleta - nie wiem!
Jak ja Ci zazdroszcze takich podrozy :) Misy bardzo fajne, wnetrze maja bajeczne :) U mnie tez nieswiatecznie, nie mam na to zupelnie czasu a dwa ze jestem poza domem :( pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tych wszystkich wojaży! Armenia brzmi dla mnie bardzo orientalnie i kusząco... Chciałabym kiedyś po prostu wsiąść w samolot, samochód, czy co tam jeszcze i jeździć... i zwiedzać... i chłonąć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
piękna podróż:))))
OdpowiedzUsuńHej Lilus, ja tez jeszcze z deko troche w powijakach ale sie pozbieram jakos niedlugo:-) te czarki sa piekne, baaardzo oryginalne!!!! super zakup!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Syl
Czyli w Armenni tak samo jak w Rumunii... kontrasty na każdym kroku.
OdpowiedzUsuńMiseczki urocze, myślę, że nie tylko hortensje będą się w nich dobrze komponowały !!!
Pozdrawiam Agnieszka
Piękne czarki. Ja przywiozłam jedną glinianą z Maroka właśnie z obawy, że w samolocie i tak rozsypie się w drobny pył. Teraz żałuję, bo z podróży wyszła bez najmniejszego uszczerbku.
OdpowiedzUsuńKochana alez Ty sie nazwiedzasz, az zazdroszcze;))))
OdpowiedzUsuńKsztalt i przede wszystkim kolory tych czarek sa bajeczne
pozdrawiam
wspaniała wycieczka!
OdpowiedzUsuńWycieczka bardzo interesująca. Uwielbiam podróżować, zwiedzać i podpatrywać. Wyobrażam sobie ten pchli targ, oj to miejsce w sam raz dla mnie, ale zapewne przezywałabym też dylematy związane z ograniczeniem bagażowym. Czarki piękne, uwielbiam takie motywy. Pozdrawiam Cię cieplutko i dziękuję za tę wyprawę. Ania:)
OdpowiedzUsuńW tym natłoku bieli i czerwieni, Twój post to miła odmiana:)
OdpowiedzUsuńświetna wycieczka i piękne zdjęcia, uwielbiam takie pchle targi, jak jestem za granica zawsze idę i poluję chociażby na mały drobiazg ;)
OdpowiedzUsuńuściski!
przepięknie, miło popatrzeć, gdy wiatr świszcze za oknem :)
OdpowiedzUsuń